poniedziałek, 5 listopada 2012

Egzystuję.

Witajcie motylki !
Pamiętacie mnie jeszcze ? Przepraszam za tak długą nieobecność, ale to co się u mnie dzieje ... Napiszę Wam to co pisałam w pamiętniku. Uwaga, bo trochę tego jest.

23 października
Wszystko od początku.
Gdy obudziłam się rano od razu pomyślałam sobie: "Boże, za jakie grzechy znowu do tej szkoły ?"( nie chcę chodzić ze względu na dziewczyny ). Posiedziałam na dwóch lekcjach i poszłam do higienistki. Powiedziałam jej, że przed chwilą wymiotowałam (oczywiście skłamałam). Babka zmierzyła mi temp., okazało się, że mam 38,2 stopnia. Zadzwoniła po ojca żeby po nie przyjechał, żebym się nie męczyłam. Wyczekałam się tam na niego dwie godziny, a jak przyjechał to higienistka powiedziała mu, że wymiotowałam, mam temp. i biegunkę (wtf ?!). Widziałam po jego minie, że jest wściekły. Ledwo wsiedliśmy do samochodu, a on do mnie z mordą, że powinien mnie zawieść na toksykologię i udowodniłby mi, że brałam jakieś tabl., a to nie prawda, więc powiedziałam mu, że proszę bardzo, niech mnie zawiezie, a wtedy wyjdzie, że nic nie brałam. Automatycznie wycofał ten pomysł, bo trzeba za to płacić itp. Przywiózł mnie do domu, a sam gdzieś pojechał. Gdy wrócił od razu poszedł na kompa. Po jakimś czasie usłyszałam jak mówił do matki coś o pro-ana. Wystraszyłam się, że pewnie znalazł mojego bloga, forum czy jeszcze coś innego. Musiałam dowiedzieć się do i ile wie, więc natychmiast zeszłam zrobić sobie herbatę, a wtedy zaczęło się. Pytania czy znam pro-anę, o senes itp. - nic się nie odezwałam, ale oni już gadali, że to dlatego się źle czułam, że pewnie wczoraj wieczorem wypiłam senes, że obżeranie się na noc, a potem przeczyszczanie nic nie da, że sama się niszczę itp. (jacy oni genialni ! sama bym na to nie wpadła. -,-) Zaparzyłam herbatę i wyszłam bez słowa. Po jakimś czasie zawołali mnie na obiad (pomijam już fakt, że musiałam zjeść ogromną porcję rosołu i ryżu z jabłkami) i ojciec zaczął pytać ile mam blogów pro-ana, czy jestem oficjalną członkinią, ilu chłopaków w tym siedzi, czy mam kogoś takiego w klasie i kto mi doradził pić senes, czy moje wagary miały coś z tym wspólnego. Nic się nie odezwałam, nie będę zdradzać Any. Wtedy ojciec stwierdził, że jestem chora i żadne krzyki ani kłótnie nie pomogą, że trzeba mi pomóc. Pytał też dlaczego nic im nie powiedziałam jeśli zauważyłam, że nie daję sobie rady, że mogłam chociaż powiedzieć pani pedagog (do której chodzę za wagary). Zabawne. Prawie po trzech latach miałam im powiedzieć, że się głodzę, obżeram, przeczyszczam i wymiotuję ? Że mam teraz okres, w którym przytyłam 10 kg, i że miewam myśli samobójcze ? Że własne odbicie w lustrze napawa mnie odrazą ? Jest mi wstyd przed samą sobą, że zamieniłam się w takie coś, więc co dopiero powiedzieć o tym komuś. 
Na końcu stwierdził, że się na niego obraziłam i kazał matce zapytać mnie czy chcę się leczyć. Powiedziałam, że chcę. Może mi to coś pomoże ? Choć z drugiej strony nie chcę, bo będę mnie zapewne bardzo pilnować, a ja chcę się głodzić ! Potem matka znalazła u mnie senes i zeszyt, w którym miałam kcal, diety, wymiary, ćwiczenia i ogólnie całą rozpiskę. Oczywiście zabrała mi to, ale na szczęście nie znalazła starego zeszytu z kcal, różnych karteczek odnośnie any i podobnych rzeczy. Tak więc zbiorę to wszystko w jeden zeszyt, znów się zmierzę i wszystko rozpiszę, a kartki i inne pierdółki wyrzucę na mieście. Oczywiście zeszyt i pamiętnik będę nosić przy sobie, bo znając moją rodzinę to kiedy ja będę w szkole to oni będę buszować po moim pokoju. 
Chciałabym jeszcze żeby przenieśli mnie do szkoły w mojej miejscowości, ale na to nie ma szans. 
PS
Boję się, że włamią mi się na kompa i wszystko znajdą :(
WIECZOREM
Przypomniałam sobie, że matka mówiła, że nie wiadomo jak to leczyć (mnie). Mówiła, że może okazać się, że będę musiała iść do ośrodka zamkniętego. Ha, ha, dobre sobie. Jakby mnie tam zobaczyli to od razu zostałabym wyśmiana. Dlaczego ? Bo nie jestem ani anorektyczką, ani bulimiczką, ani alkoholiczką, ani narkomanką. Nie próbowałam też się zabić, więc nie ma tam dla mnie miejsca. A szkoda. Odpoczęłabym od TEGO wszystkiego.

Ciąg dalszy po południu, bo teraz muszę zbierać się do szkoły.

niedziela, 14 października 2012

Droga do szczęścia jest stawaniem się kimś lepszym niż wczoraj.

Cześć.
Wczorajszy dzień nie był najlepszy, powinnam raczej napisać, że fatalny. Wpierdoliłam chyba ze 4 tys. kcal i popiłam to wszystko senesem zaparzonym z 3 saszetek. Efekt był raczej marny, bo nie wiele mi to dało. Uwaga na przyszłość !
Parzyć senes (przynajmniej) z 5 saszetek.
Dziś nie wiele lepiej, bo 1880 kcal. Na szczęście wypiłam 3 zielone i kawę. Za chwilę pójdę poćwiczyć, więc choć 1/4 tego powinnam spalić.

Jak zapewne już wiecie jestem w pierwszej klasie technikum, na szkołę mam totalnie wyjebane i nie wybieram się na studia - takie jest, a raczej było moje założenie. Cieszę się, że wybrałam technikum, bo po 4 latach jednak będę mieć zawód, a wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach to bardzo ważne. Mogę także iść na studia, co też jest dobre. I właśnie tak sobie dzisiaj rozmyślałam, że może w końcu czas się wziąć za naukę i pójść na studia ? Nie dlatego, że brat jest w najlepszym liceum, na profilu biologiczno-fizyczno-chemicznym. Nie dlatego, że rodzice są zawiedzeni, że poszłam do technikum, a nie do liceum. Chciałabym pójść tam dla siebie. Przecież nie chcę skończyć jako kucharz w przeciętnej restauracji (choć nie mówię, że jest to złe). Chciałabym być psychologiem i leczyć zaburzenia odżywiania. Pewnie mi powiecie, że przy moim podejściu do nauki nie mam na co liczyć zwłaszcza, że psychologia to jeden z najbardziej obleganych kierunków, ale to jest coś co chcę robić w życiu. Przecież nie ma rzeczy nie możliwych, prawda ?
Chcę być perfekcyjna tak ? Perfekcyjność nie obejmuje tylko kontroli nad jedzeniem, ona obejmuje wszystkie dziedziny. Jeszcze mogę być perfekcyjną uczennicą, co tam te kilka jedynek. Poprawię je, a jeśli nie to zepnę się i nie dopuszczę do 'zdobycia' następnych. Jeszcze zdobędę kontrolę nad własnym ciałem, nad jedzeniem. Jeszcze będę perfekcyjną córką, z której rodzice będą mogli choć raz być dumni.

Tęsknię za Aną. Czuję, że bardzo się od niej oddaliłam. Muszę 'rzucić' wszystko co mnie od niej odciąga i wkraść się w jej łaski. Wiem, że mogę. Wiem, że znów będziemy najlepszymi przyjaciółkami. Przecież nikt nie zrozumie mnie lepiej od niej...
Chudego laseczki :*

                     Wierzę w perfekcję i chcę ją osiągnąć.

piątek, 12 października 2012

Wstyd i hańba !

Cześć motylki :*
Przyznam Wam się, że dziś mija 3 dzień diety <33 Jem nie więcej niż 1000 kcal, ale nie mniej niż 800. Staram się ćwiczyć (wczoraj odpuściłam, bo czułam się fatalnie). Niestety w moim wczorajszym menu zagościł mielony kotlet i to smażony ! Ale nie mogłam go nie zjeść (czyt.rodzice) poza tym nie chcę aby wiedzieli, że znów się odchudzam, bo zaczną mnie znów pilnować. Dziś na obiad będą naleśniki z serem ;/ Oczywiście będę musiała zjeść przynajmniej dwa, do tego barszcz czerwony czyli jakieś 550 kcal wpadnie na obiad, ale spokojnie. Limit mam do 1000. Nie ma się co załamywać. ;]

Myślicie pewnie co mnie tak motywuje. Otóż w środę zaczęłam pisać z takim przystojniakiem <33 Najpierw to miało być dla jaj, więc pisałam mu, że jest zajebisty, że mi się podoba, że cieszę się, że już nie ma dziewczyny itp. Potem napisał mi żeby napisała do niego na fb to pogadamy. Koleżanki mnie namówiły, więc napisałam. Rozmowa się jakoś nie kleiła, ja byłam mega zestresowana i napisałam mu, że muszę już iść. Może by nawet coś kiedyś z tego było, ale on jest niższy ode mnie !! ;(( Stale zadaję sobie pytanie: czemu nie mogę mieć 165 cm ?!! ;(
W każdym razie wczoraj w szkole laski, z którymi się kumpluję powiedziały, że na przerwach mnie nie znają i się do mnie nie przyznają, bo nie chcą żeby on sobie coś o nich pomyślał (a dwóm z nich także się on podoba). Wkurzyły mnie tym, więc praktycznie przez cały dzień ze sobą nie rozmawiałyśmy. W ogóle mam odczucie, że mają mnie gdzieś, że do nich nie pasuję .... -,- Dlatego też dziś powiedziałam, że boli mnie głowa i nie poszłam do szkoły. Nie chcę widzieć ani ich, ani P. (tego chłopaka).

Jak w szkole ?
Do dupy. W ogóle się nie uczę, mam wyjebane. Już nawet nie wiem ile mam 1 i 2. Z fizyki na pewno mam dwie 1, jedną z geografii i chemii. Jedną 2 z technologii i 2 i 3 z polskiego ( nie było w klasie wyższej oceny niż 3, bo babka strasznie ocenia !). Jedyna zadowalająca mnie ocena to 5 z matematyki.
Doradźcie mi, jak mam się zmotywować ? Przecież nie mogę lecieć na samych dopach !! ;c

Dobra, dobra. Nie użalam się już. Najważniejsze, że mam motywację !
PS
Na przerwie gdy siedziałam z koleżankami na ławce P. przechodził obok. Bałam sie nawet na niego spojrzeć.. Potem dziewczyny powiedziały mi, że on się patrzył i coś tam do kolegi mówił, a one usłyszały tylko jak powiedział: "Fajna, fajna", no a ja już cała podjarana. Szkoda tylko, że to na pewno nie o mnie -,- Kto by chciał takiego paszteta..

wtorek, 9 października 2012

Załamanie.

Kurwa, kurwa, kurwa ! ! !
Zaraz wypiję olejek rycynowy, który jest ohydny, ale już nie wytrzymam. Muszę się przeczyścić, a nie mam żadnego senesu ani nic podobnego.
Powiedzcie mi, ile można zawalać ? No ile ?! Myślałam, że już będzie dobrze, ale nieee ! Ja nadal wpieprzam jak świnia. Już nawet nie chcę wiedzieć ile ważę.. Zostały mi tylko jedne spodnie, w które się mieszczę i niestety są białe. Powinno mnie to motywować do chudnięcia, ale ja dalej wpieprzam !
Chcę kurwa poczuć to ssanie w żołądku, chcę prawie nic nie jeść, chcę chudnąć ! Kurwa noo ;( Czemu nie umiem się ogarnąć ? Czemu to chujowe jedzenie ma nade mną kontrolę ?!! Muszę się jakoś zmobilizować. MUSZĘ, MUSZĘ, MUSZĘ, MUSZĘ !!!!!!!!

sobota, 6 października 2012

Nie.

Chcę zostać tutaj i tutaj pisać o moich wzlotach i upadkach.
Tak, wiem, że jest to blog pro-ana i nie powinnam pisać tutaj o 1200 kcal i zdrowym odżywianiu, ale nie chcę nigdzie indziej. Z Wami czuję się dobrze, wśród Was czuję się akceptowana. Mimo, że jem (aż) tyle kcal to nie jestem przeciwko Wam, nie będę Was 'nawracać', wręcz przeciwnie. Zawsze będę Was wspierać, zawsze będę z Wami !

Mogę zostać ? ;>

czwartek, 4 października 2012

Koniec.

Niestety, przed chwilą miałam obrzydliwy napad...
Przez niego albo raczej dzięki niemu coś sobie uświadomiłam. Nie chcę aby tak wyglądało moje życie. Tzn. wpierdalanie co popadnie, głodzenie się lub ograniczanie do jak najmniejszych ilości. Nie chcę (najprawdopodobniej) stracić najlepszego okresu w moim życiu na liczenie kcal, na ustalaniu nowych limitów czy wymyślaniu systemu kar za przekroczenie ustalonego planu. Dosyć !
Chcę być zdrowa, szczupła i piękna. Chcę móc cieszyć się życiem dlatego też przechodzę na zdrowy tryb życia, 1200 kcal, jakiś sport.
Nie myślcie sobie, że od razu staję się anty pro-ana, co to to nie. Będę do Was czasem zaglądać żeby wiedzieć co się u Was dzieje, zapewne nadal będę Wam zazdrościć bilansów mniejszych niż 300 kcal, ale znam siebie, wiem, że to nie dla mnie, że nie dałaby rady. Chcę w końcu być szczęśliwą nastolatką i brać od życia 100 %, no, może 98 % ;)
Oto mój nowy blog gdyby któraś była zainteresowana ;)
http://in-quaero-perfectionis.blogspot.com/

PS
Blog jest świeżo założony, więc nie przeraźcie się jego nie estetycznym wyglądem xp


002.

Może zacznę od diety.
Wczoraj bardzo ładnie, poniżej 900 kcal choć wydaje mi się, że ćwiczeń było o wiele za mało, ale co się dziwić, opieprzałam się 2,5 miesiąca i nie zacznę nagle robić po 200 brzuszków. Póki co zjadłam: płatki owsiane i ryżowe (72), rodzynki (15), orzeszki ziemne (28), lentilki* (45), malutką grahamkę (100) i wypiłam zieloną herbatkę. Dzisiejszy limit wynosi 1000 kcal, ale mam ogromną ochotę na budyń, więc zjem go chyba na drugie śniadanie, a odpuszczę sobie podwieczorek, zależy jak wyjdzie kalorycznie.
Wczoraj piekłam ciasteczka, bo w sobotę mają przyjechać koleżanki. Powiem Wam, że w ogóle nie miałam ochoty ich jeść, a są przepyszne ! W piątek upiekę jeszcze dwu kolorową szarlotkę, a w sobotę zrobię sałatkę jarzynową i zapiekane parówki w cieście francuskim. Mnóstwo pokus, którym będę musiała się oprzeć, ale myślę, że dam radę. Przecież zawsze mogę powiedzieć, że czymś się zatrułam i nie chce ryzykować.

Na swoje życie towarzyskie (chyba) nie mogę narzekać. Jest o wiele lepiej niż w gimnazjum, ale... Zawsze musi być jakieś ale ?!
Mam w klasie koleżankę z gim., teraz trochę bardziej się zakolegowałyśmy. Poza nią zakolegowałam się z taką blondyną z klasy i dzięki mnie one także się za kumplowały. Do tego jest jeszcze jedna laska, brunetka (zboczuch jakich mało). Bardzo ją lubię, bo pomimo swojego 'zboczeństwa' potrafi być wrażliwa i opiekuńcza. W każdym razie jesteśmy cztery. Razem wychodzimy, spotykamy się itp., ale od jakiegoś czasu zauważyłam, że P. (laska z gim.) woli chyba blondynę. Może to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że mnie ma gdzieś i chyba nie za bardzo mnie lubi. Nie wiem jak to sprawdzić. Nie chcę żeby laski ją o to pytały, bo pewnie się wygadają, a nie chcę pytać ją o to wprost, bo jeszcze sobie pomyśli, że mam coś nie tak z głową .. -,-

No i na koniec napiszę Wam o moim dziwactwie.
Otóż gdy trzymam dietę (co w ostatnich dniach zdarza się rzadko) to uczę się, pomagam w domu itp., a jak dieta się sypie to mam totalnie na wszystko wyjebane. Dzięki temu mam już 1 z fizyki (którą miałam wczoraj poprawić, ale mnie nie było i nie wiem czy mi teraz babka pozwoli ;c) i 2 z geografii i technologii, a geo. też miałam wczoraj poprawić, a nie wiem czy mi babka za tydzień pozwoli... -,-
Przez moją głupotę już w pierwszym miesiącu zawaliłam szkołę ;/ Teraz będę musiała się porządnie wziąć w garść żeby to wszystko poprawić i nadrobić ten zawalony miesiąc. Przecież chcę być perfekcyjna !!

Przepraszam, że piszę o takich głupotach, ale musiałam się komuś wygadać.

wtorek, 2 października 2012

001.

Cześć.
Dziś jest ładnie.

Bilans:
ś:płatki owsiane, mleko, rodzynki, maliny (126)
2ś:zielona, jabłko (55)
o:rosół z makaronem (260), ziemniaki, pieczona ryba (160)
p:kisiel frugo (110), zielona*
k:jabłko (90)*
Razem: 801/1000

W końcu się ogarnęłam ! Co prawda kisiel i jabłko dopiero zjem, ale czuję, że dziś wytrwam, że nie zawalę. Oczywiście nie obejdzie się bez ćwiczeń.
Dodatkowo do końca tygodnia będę siedzieć w domu, bo dziś symulowałam chorobę i mam zwolnienie do piątku ;D Wiem, wiem. Nie powinnam, ale przynajmniej odeśpię ostatni dni, bo spałam raptem 4-5h na dobę.
Stay strong :*

poniedziałek, 1 października 2012

"Dopóki wlaczysz jesteś zwycięzcą." ?

Zmieniłam nieco wystrój bloga, usunęłam stare wpisy. Pragnę zacząć na nowo.
Wszelkie niepowodzenia zostawiam za sobą, podnoszę dumnie głowę i walczę dalej. Czy mi się uda ? Tylko ja mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie. Czas pokarze...
Oto moja mordka na 'dzień dobry'.
(Byłam wtedy szczuplejsza o jakieś 5 kg)